Szpieg w Jałcie,
Michael Dobbs, Warszawa 2008 r.
***
Ponieważ jutro mija 70 rocznica wybuchu II Wojny Światowej postanowiłam również na moim blogu poszukać ciekawych literackich nawiązań do tego najważniejszego w XX wieku wydarzenia. Oczywiście w mediach nie milkną komentarze dotyczące sporów o naszą (już nie taką najnowszą) historię i tego, co może się wydarzyć podczas jutrzejszych obchodów. Tymczasem myśląc o tym jaką ciekawą książkę, mogłabym polecić w temacie wojny przypomniałam sobie bardzo interesującą powieść, którą przeczytałam w ubiegłym roku po recenzji w Rzepie.
Jest to książka zafascynowanego historią angielskiego pisarza - Michaela Dobbsa pt. "Szpieg w Jałcie". Co do samego tytułu to jest on wariacją polskiego tłumacza i nie ma zbyt wiele wspólnego z oryginałem. Po lekturze tej powieści zastanowiło mnie skąd w zasadzie wziął się tam ten "szpieg" i dlatego sięgnęłam po tytuł oryginału. Brzmiał on "Churchill's Triumph". Rozumiem, że polski wydawca miał nadzieję, że szpieg zawsze nada jakiegoś kryminalnego kolorytu i może skusi się także na tę powieść ktoś zainteresowany bardziej literaturą sensacyjną, niż historyczną.
Tymczasem powieść Dobbsa w bardzo realistyczny sposób oddaje atmosferę i realia wydarzeń, które miały miejsce w Jałcie 4 lutego 1945 r. W dniu, kiedy trzech wielkich polityków, trzech najpotężniejszych ludzi na świecie spotyka się w tej miejscowości na Półwyspie Krymskim, aby ustalić szczegóły pokoju i stworzyć nowy podział świata, który trwać miał prawie pięćdziesiąt lat. Na tle tej tworzącej się historii świata pojawia się postać zwykłego człowieka - Polaka. Postanawia on wykorzystać swoją ostatnią szansę, aby powrócić do Warszawy i odnaleźć zaginioną w ruinach córeczkę.
Bardzo ciekawie został ten fikcyjny wątek wpleciony w historyczne wydarzenia. Co ciekawe, autor nie będąc Polakiem, tak trafnie umiał ukazać polski wymiar jałtańskich wydarzeń. Bohaterami tej książki są więc oczywiście Churchill i sprawa polska.
Nie jest to może temat wybuchu tej wojny, a raczej jej końca, ale i tak warto dzisiaj sięgnąć po tę książkę w kontekście obecnych komentarzy i dyskusji.
A jeśli komuś nie chce się czytać tych 360 stron zawsze może sobie przypomnieć, jak o konferencji śpiewał Jacek Kaczmarski.
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
zachęciłaś :)
OdpowiedzUsuńmuszę przeczytać.