poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Załoga G

Załoga G
film USA reż. Hoyt Yeatman, rok 2009

***

Niedziela w mieście. Postanowiliśmy więc pójść do kina z naszą pięciolatką. Wybór padł na "Załogę G" w 3D i dzielnie poszłam mimo przeczytania dość niepochlebnych recenzji na Filmwebie. Jeżeli epitety "istna męczarnia", "żal i cierpienie", "podwójna porażka" etc. można nazwać dość niepochlebnymi.

No cóż. Polecić tego też bym raczej nie poleciła. W ogóle mam wrażenie, że za dużo jest obecnie w kinie dla dzieci filmów o zwierzętach, ze zwierzętami itp. Niby to takie wprost z Ezopa, La fontaine'a albo przynajmniej z naszego poczciwego Krasickiego, ale mogliby scenarzyści z Hollywood się wysilić na coś co nie ma przesłania "Kochaj wszystkie mrówki, mamuty, wiewióry, leniwce, osły, nie wspominając o poczciwych psach i kotach". Nie żebym miała cokolwiek do czworonogów (albo niezależnie ile nogów). Ot po prostu wydaje mi się to już nużące.

A co dopiero jeśli tym razem rzecz ma się o świnkach morskich ratujących świat przed zagładą. Nie mam siły opisywać o co chodziło konkretnie, bo to naprawdę pomysł tak dziwacznie kuriozalny - gryzonie w FBI walczące ze sprzętem AGD (halo! nie żartuję :), a jednocześnie fabuła ciężka i nudna. A przesłanie o miłości dotyczy tym razem kretów. I to w zasadzie, że nie tylko ludzie mają kochać krety, ale krety też powinny kochać ludzi. Właśnie, hmmm..

Moje dziecko obeznane trochę w kwestii wywiadu i super gadżetów dzięki "Odlotowym agentkom" aż tak bardzo rozczarowane jak my nie było, ale coś czuję, że na długo jej to w pamięć nie zapadło. Efekty 3D fajne, chociaż będąc po raz pierwszy w okularkach na filmie długometrażowym okazało się to dla mnie męczące.



No i poza tym bilety straszliwie drogie. Wydaliśmy na tą "rozrywkę" zdecydowanie za dużo.

Ale przy okazji, jako że nie obeszło się bez popcornu :) przypomniała mi się piosenka, którą niegdyś śpiewała Grupa Rafała Kmity. Oto i ona:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz