Vicky Cristina Barcelona
film USA 2008, Hiszpania reż. Woody Allen
***
Pogoda za oknem zrobiła się szaro-bura, jakby sierpień chciał przypomnieć, że zbliża się koniec wakacji i że zaraz znowu zaczną się w mieście korki. Ja tymczasem, nie dając za wygraną postanowiłam wejść w słoneczny, piękny, śródziemnomorski klimat i obejrzałam najnowszy (choć już nie tak nowy) film Woodego Allena.
Co za wspaniałe widoki, jedno z najpiękniejszych miast świata z jego zabytkami, wąskimi uliczkami, muzyką spanish guitar. Czyli jak Amerykanie, zmęczeni światem "biurowców szklanych drzwi" widzą naszą poczciwą starą Europę. No może konkretnie jej południową część, bo Polska jest dla nich z pewnością krajem z dalekiej Północy i dalekiego Wschodu. Podobny wątek mieliśmy w starym już filmie z Liv Tyler "Ukryte pragnienia" i w wielu, wielu innych filmach, gdzie młode Amerykanki przyjeżdżają spędzić wakacyjne przygody na stary kontynent.
Tak zaczyna się historia Allena, którą więcej osób się zachwyca niż krytykuje, a która mnie wydała się lekką zabawną opowiastką, (anty)komedią romantyczną o trójkącie, a może czworo, czy pięciokącie miłosnym. Bo namiętne relacje łączą tu w jakiś sposób wszystkich bohaterów tego filmu. Dwie podróżniczki, miłośniczki sztuki o różnych uosobieniach, charakterach i zasadach (Scarlett Johanson i Rebecca Hall), jedna szalona, temperamentna malarka i była żona malarza (Penelope Cruz) i rzeczony malarz, kochanek romantyczny i artysta (Javier Bardem). Ten ostatni mimo typowej urody łacińskiego kochanka wyjątkowo mi nie leży... Ma w sobie jakąś pierdołowatość (proszę wybaczyć określenie), dlatego fakt, że akurat on został obsadzony z roli uwodzącego te wszystkie dziewczyny był dla mnie lekko dziwny. No, a dziewczyny - wiadomo. Pierwszej klasy aktorki, urzekające, seksowne - nic tylko zła byłam na męża, że się tak łapczywie wpatruje w ekran. A że monogamia nudna jest... to miłość w tym filmie ma nie tylko wymiar damsko-męski :) No jest jeszcze piąty bohater - mąż filmowej Vicky (Rebecci Hall), nudny nowojorczyk, jakże inny ze swoim mieszczaństwem od uroczego (jak dla kogo) artysty. Wakacyjna przygoda jest więc bardziej pokręcona niż w typowej komedyjce romantycznej i kończy się też mniej typowo.
Allen zabawił się tu trochę konwencjami i nakręcił bardzo zabawny, letni film. Wart obejrzenia, najlepiej w plenerowym kinie. Potem można długo spacerować, nie wracać do domu i łapać tę atmosferę letniego wieczoru, bo jesień za progiem i niedługo zamiast powiewu wiatru z barcelońskiej plaży poczujemy listopadową aurę jak z mistrza Bergmana.
Linki:
http://www.filmweb.pl/f405077/Vicky+Cristina+Barcelona,2008/recenzje?review.id=7884
http://www.flickr.com/groups/719232@N25/
A tu taka gra słów :) O Barcelonie na Wiki bez Cristiny :P
http://pl.wikipedia.org/wiki/Barcelona
Filmik z klimatem Barcelony:
I drugi z trailerem filmu:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz