środa, 19 sierpnia 2009

O pięknie

Zadie Smith, O pięknie - transatlantycka saga komiczna

Bardzo długo nie mogłam przemóc się, żeby przeczytać tę prawie sześciuset stronicową książkę. Czasem (może nawet dość często) tak jest, że zaczyna się czytać i jakoś po prostu nie idzie… Dziesięć stron, pięćdziesiąt, sto... A dni mijają.

W końcu jednak podczas lipcowego pobytu we Wrocławiu wciągnęła (może nawet wkręciła) mnie ta historia dwóch rodzin, ich perypetie i przygody – tak bogato odmalowane w tej trzeciej powieści angielskiej czarnoskórej pisarki.

Rzecz dzieje się w Ameryce, w środowisku akademickim, gdzie ideologiczne boje toczy dwóch profesorów, historyków sztuki, specjalistów od Rembrandta – liberał Anglik Howard Belsey i konserwatywny Afroamerykanin Monty Kipps.

Strona po stronie poznajemy codzienne życie ich i ich rodzin – problemy na uczelni, kłopoty małżeńskie, życiowe perypetie wchodzących w dorosłość dzieci. Wiele istotnych problemów współczesności porusza ta powieść. Znajdziemy tu odwieczny temat literatury: miłość, zazdrość i wierność – ważne zarówno dla młodszego, jak i starszego pokolenia bohaterów powieści. Znajdziemy problemy społeczne i rasowe: sytuację czarnoskórych – i tych wykształconych pracowników uczelni i tych najbiedniejszych, ulicznych sprzedawców i hip-hopowych MC'.

Nie ma tu zbędnego umoralniania, bohaterowie niezależnie od światopoglądu na równi popełniają błędy i na równi poszukują tytułowego piękna. Zdecydowanie czuć, że autorką tej powieści jest kobieta, choć nie jest to apel feministyczny. Była to jedna z tych książek ostatnio przeze mnie przeczytanych (podobnie jak Dom ciszy Orhana Pamuka) po których musiałam zrobić sobie przerwę, żeby przetrawić jej smak i sens.



"Uśmiechnęli się do siebie, przelotnie. Potem Victoria jakby przypomniała sobie, gdzie jest i dlaczego - twarz jej się ściągnęła, usta zacisnęły i aż zadrżały od wysiłku, z jakim powstrzymywała się od płaczu. Howard wyprostował się i wydmuchiwał dym w regularnych odstępach czasu. Przez chwilę nie odzywali się do siebie.
- Kiki - odezwała się nagle Victoria. Jakie to straszne uczucie, kiedy człowiek słyszy imię ukochanej osoby w ustach kogoś, z kim zamierza ją zdradzić! - Kiki - powtórzyła Victoria - Twoja żona. Jest niesamowita. Jej powierzchowność. Jak królowa. Wygląda władczo.
- Jak królowa?
- Jest bardzo piękna - powiedziała Victoria, zniecierpliwiona, jakby Howard był szczególnie ślepy na oczywistą prawdę. - Jak afrykańska królowa.
Howard zaciągnął się głęboko końcówką papierosa.
- Obawiam się, że nie byłaby Ci wdzięczna za takie określenie.
- Za piękną?
Howard wypuścił dym.
- Nie, za afrykańską królową.
- Dlaczego?
- Myślę, że uznałaby to za protekcjonalne, nie mówiąc już, że niezgodne z rzeczywistością. Słuchaj Victorio...
- Vee. Ile razy mam ci mówić!
- Vee, ja już sobie pójdę - powiedział, ale nie ruszył się z miejsca. Nie sądzę, żebym mógł ci dzisiaj pomóc. Myślę, że troszeczkę za dużo wypiłaś i jesteś pod silnym emocjonalnym..."

Linki:

http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=67543
http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,616,tytul,O%20pi%C4%99knie?gclid=CJvWlb2Yr5wCFYwVzAody0L2jQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz