Proza Eduardo Mendozy
Oliwkowy labirynt (wyd. Znak, 2009)
Przygoda fryzjera damskiego (wyd. Znak, 2009)
Sekret hiszpańskiej pensjonarki (wyd. Znak 2009)
***
Sierpień nieubłagalnie dobiega końca, a wraz z nim wakacje. Pójdą dzieciaki do szkół, przedszkoli i znowu wszyscy zaśpiewamy kultową piosenkę Tymona "Mam znowu doła... "
Tymczasem ostatnią lekturą jaką udało mi się skończyć w te wakacje anno domini 2009 była ostatnia część trylogii Eduardo Mendozy "Oliwkowy labirynt". Zaczęłam od "Sekretu hiszpańskiej pensjonarki", potem była "Przygoda fryzjera damskiego" i na koniec właśnie "Oliwkowy labirynt".
Wszystkie trzy powieści łączy postać głównego bohatera - szalonego detektywa, który aby rozwiązywać największe kryminalne zagadki współczesnej Barcelony musi opuścić swoje codzienne zaciszne mieszkanko w domu wariatów. Jeśli ktoś oczekuje kryminału w jego klasycznej odmianie będzie zawiedziony. Owszem akcja płynie dość wartko (nie sposób się nudzić), co chwila następuje zupełnie niespodziewany zwrot wydarzeń, a i rozwiązanie zagadki bywa jak to w kryminałach dość niespodziewane, choć logiczne. Ale to wszystko nie jest typową powieścią kryminalno-przygodową, głównie dlatego, że w zasadzie prozą Mendozy niepodzielnie rządzi absurd. Już sam bohater nie jest typowym detektywem, a cała plejada, spotykanych przez niego na drodze do rozwiązania zagadek postaci, to jeszcze większe dziwadła. A zdarzenia w jakich uczestniczą też nie należą do najbardziej prawdopodobnych. Z obwoluty jednej z powieści "tak rozpoczyna się powieść obfitująca w nieoczekiwane zwroty akcji, pościgi, śledztwa, przebieranki, gagi i szlone qui pro quo". Jeśli ktoś lubi klimaty Monty Pythona będzie zachwycony. Pewnie dlatego wydawcy nazywają powieści hiszpańskiego pisarza "latający cyrk" Eduardo Mendozy.
Ja spotkałam zarówno zakochanych w jego powieściach, jak i takich, których ciężki język (to może też być kwestia tłumaczenia) i gęstość jego prozy zniechęciła do czytania.
***
A oto przedsmak. Mój ulubiony fragment z "Przygody fryzjera damskiego", gdzie nasz detektyw rozmawia właśnie z nikim innym jak samym prezydentem Barcelony:
"... Zapraszam pana na cappuccino.
Zgodziłem się zachwycony. Pan prezydent i ja poszliśmy do baru i usiedliśmy przy stoliku w głęci, by móc rozmawiać spokojnie, poza zasięgiem wzroku przechodniów, podczas gdy pracowita ekipa telewizyjna i prezydencki orszak trwonili fundusze publiczne w paszczach jednorękich bandytów. Pan prezydent zamówił dla siebie cappuccino, a dla mnie nic i powiedział:
- Kampania wyborcza, zbyteczne, by o tym mówić, rozwija się wyśmienicie: jak podają sondaże, jeśli uda mi się nieco zwiększyć absencję, zostanę wybrany głosem własnym i mojej żony. Ale pewna chmura mąci ten piękny obraz. Wybaczy mi pan ten górnolotny język wieców - chcę powiedzieć, że sprawa Pardalota może negatywnie wpłynąć na mój wizerunek.
- Czyżby miał pan z nią coś wspólnego - zapytałem.
- Człowieku, trochę tak. Nie jesteśmy już na wizji, więc mogę to panu powiedzieć - odparł pan prezydent. - Otóż lata temu, zanim jeszcze oddałem się całym ciałem polityce, Pardalot i ja prowadziliśmy pewne bardzo owocne interesy. Wiołałbym, żeby nie wyszły teraz na światło dzienne. Po owych interesach pozostały dokumenty, których nie nazwałbym kompromitującymi, lecz... nieco kłopotliwymi. Wspomniane dokumenty znajdowały się w rękach Pardalota, który, trzeba mu to przyznać, nigdy nie uczynił z nich, ani nie zagroził, że uczyni, złego użytku, za życia ani po śmierci. Rozumie pan? A teraz kolej na najsmakowitszą część opowieści. Kilka dni temu, około północy, pracowałem w urzędzie miasta nad miejskimi sprawami, kiedy zadzwonił tajemniczy telefon. Telefonistka połączyła go z moim sekretarzem, ten ze mną, a wówczas usłyszałem dziwny głos, zapewne zniekształcony przez chusteczkę, który mówił: przepraszam, panie prezydencie, ale zepsuł się ekspres do kawy.
- Nie, człowieku, to powiedział panu właśnie kelner - zauważyłem.
- Rzeczywiście. Często mieszają mi się różne rzeczy. To znane zjawisko parapsychologiczne. Na czym to stanęliśmy?
- Na telefonie, głosie i chusteczce."
Linki:
http://merlin.pl/Eduardo-Mendoza_Eduardo-Mendoza/browse/search/1.html?offer=O&sort=rank&person=Eduardo+Mendoza&phrase=Eduardo+Mendoza
http://pl.wikipedia.org/wiki/Eduardo_Mendoza
czwartek, 27 sierpnia 2009
Eduardo Mendoza i jego szalona proza :P
Etykiety:
Eduardo Mendoza,
kryminał,
książka,
literatura zagraniczna,
powieść
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przepraszam, chyba pomyliłam portale. Szukam takiego, na którym dają podobno 55 zł za wpis. Czy może przepis?
OdpowiedzUsuń