Stieg Larsson
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Dziewczyna, która igrała z ogniem
Zamek z piasku, który runął
wydawnictwo Czarna Owca 2009
***
Tak jak obiecałam o trylogii "Millennium" słów kilka. Bardzo głośno jest ostatnimi czasy o książkach Larssona i zupełnie zasłużenie. Nie dziwi nic. Są to historie mocno trzymające w napięciu i ciężko się jest oderwać od nich, jeśli się je czytać zaczęło. Tak i ja jedną po drugiej - kilkuset stronicowe księgi pochłaniałam (mimo nie najbardziej komfortowych warunków do czytania). I wszystkie trzy wydały mi się równie dobre, choć spotkałam się w sieci z różnymi, skrajnymi opiniami, że trzecia najlepsza lub że najsłabsza. Pierwszy tom trylogii opowiada odrębną historię, zaś drugi i trzeci są jedną opowieścią, trzecia część jest kontynuacją drugiej.
Ale ani o fabule tych kryminałów, czy może thrillerów, ani o świetnie wykreowanej parze bohaterów (Lisbeth i Mikaelu) pisać nie będę. To jest pewne i kto jeszcze nie czytał koniecznie musi.
To czemu chcę poświęcić ten post to coś co w trakcie lektury jakoś mnie uderzyło, a co stanowi obyczajowe tło powieści szwedzkiego pisarza. Być może współczesny świat tak wygląda? Może tak jest w Szwecji, a może i u nas - tylko ja się tak skołtuniłam, że straciłam właściwą optykę? Ale wydaje mi się, że po przeczytaniu tych książek nie trudno odgadnąć ideologiczne zaplecze autora. I nie trzeba być bystrzakiem, żeby zauważyć, że w tych książkach istnieją jedynie silne kobiety (nie tylko psychicznie), niezależne, i wyzwolone seksualnie. Że całe zło świata to biali heteroseksualni mężczyźni, którzy raz bywają źli, raz sfrustrowani, a jeszcze innym razem kompletnie zidioceni.
(Nie jest moim zadaniem bronić facetów i nie planuję tego robić. Poza tym nie poczuwam się przedstawicielką jakiejś wyjątkowo słabszej płci.) Jednak sposób w jaki to wszystko jest pokazane u Larssona jest równie subtelny jak w socrealistycznych powieściach lub w poprawnych politycznie amerykańskich filmach. I podejście bohaterów do życia, do miłości, seksualności - jest co najmniej osobliwe. Zresztą podobne podejście można było zauważyć u bohaterów "Cząstek elementarnych". Z tym, że o ile tam doprowadzało to do kompletnej pustki moralnej i zagubienia tu jest pokazane jako coś zupełnie normalnego i naturalnego. Ale jak już wcześniej zauważyłam być może to ja się całkiem zdulszczyłam :).
No, ale niezależnie od tego aspektu książki gorąco polecam. Ja czekam na film na DVD, bo w kinach przynajmniej pierwszą część przegapiłam.
środa, 27 stycznia 2010
wtorek, 12 stycznia 2010
Polepiony
I tak się zebrać nie mogę już od tylu miesięcy, żeby coś napisać. Oczywiście wytłumaczeniem może być ten kilkunastogodzinny poród i te nieprzespane noce i to karmienie i pranie, zmywanie, prasowanie, gotowanie [fak (t)!]. Ale kończę właśnie trylogię Larssona (o której wszędzie głośno) - a każda z tych książek ma dobrych kilkaset stron. Wierzę, że jak tylko skończę to słów kilka uda mi się wrzucić.
***
A teraz coś co chodzi za mną ostatnio.
"(...) Jedna część zadowolona, z pokorą przyjmuje wszystkie zmiany, druga na to - pieprzę ja nie nadążam, wysiadam".
***
A teraz coś co chodzi za mną ostatnio.
"(...) Jedna część zadowolona, z pokorą przyjmuje wszystkie zmiany, druga na to - pieprzę ja nie nadążam, wysiadam".
Subskrybuj:
Posty (Atom)